Wiedza moja tajemna

Bywam na różnego typu konferencjach i meet-upach, zarówno w roli prelegenta jak i słuchacza. Mam też przyjemność zasiadać w radzie programowej jednej z konferencji, więc widzę, jak wygląda od środka praca nad agendą. Jednym z najtrudniejszych zadań jest znalezienie osób, które chcą opowiadać o realnych wdrożeniach. Zrealizowanych projektach, zarówno tych wewnętrznych jak i dla swoich klientów. I gdy już znajdzie się chętny na przedstawienie praktycznego case study, trzeba przekonać do tego jeszcze firmę, którą reprezentuje. To jest często o wiele cięższe zadanie, a jeżeli w prezentacji ma pojawić się coś o wpadkach i problemach – zadanie prawie niewykonalne. Przecież każdy projekt realizowany jest bez problemów i na czas, prawda?

Rozwój całego sektora ICT od zawsze wiązał się z dzieleniem się wiedzą. Zawsze było to głęboko zakorzenione w kulturze osób z naszej branży. Dziś wiedza, choć bardzo różnej jakości, jest w dużych ilościach dostępna na wyciągnięcie ręki. Nagrania wideo, podcasty, darmowe i płatne szkolenia on-line, blogi, spotkania branżowe. Każdy może znaleźć coś dla siebie. A przecież jeszcze dekadę temu nie było tak różowo.

https://lelusz.comblog/ospf-na-urzadzeniach-juniper/

Papierowe książki były mniej dostępne, szkolenia organizowane o wiele rzadziej niż obecnie, a sprzęt do nauki był, o ile pracowało się w firmie, która mogła sobie na laboratorium pozwolić. Przyzwyczajeni jesteśmy do tego, że narzędzia do nauki można jednym kliknięciem zwirtualizować. Dwanaście lat temu, gdy zacząłem przygotowywać się do egzaminu CCIE, miałem szczęście, że firma, w której pracowałem, dysponowała odpowiednim sprzętem w tzw. labie i że udało mi się rack z kilkunastoma routerami i przełącznikami zawłaszczyć na kilka miesięcy. To wszystko zdałoby się na nic, gdyby nie fakt, że miałem obok kogoś, kogo teraz w firmach nazywa się mentorem. Ba, miałem całą grupę ludzi, którzy chętnie dzielili się wiedzą i doświadczeniem.

Bariery w dzieleniu się wiedzą stwarzają głównie firmy, przez co zamiast wspierać, ograniczają rozwój osobisty.

Zjawisko to pogłębia brak budżetów na szkolenie i myślenie w stylu – wyszkolimy go, to pewnie zaraz ucieknie. Mało który manager zauważa, że jeżeli nie będzie inwestycji w rozwój pracownika, nie tylko w umiejętności niezbędne na zajmowanym stanowisku, to ci ambitni i tak uciekną, a firma zostanie z co najwyżej średniakami. Korporacje powinny robić wszystko, by przełamywać bariery, w tym bariery natury osobistej.

Nie każdy jest urodzonym mówcą, nie każdy jest świadomy wartości posiadanej wiedzy i doświadczenia.

Ktokolwiek miał okazję występować podczas konferencji albo prowadzić szkolenia, wie, ile wysiłku i czasu kosztuje odpowiednie przygotowanie. Jednak każdy inżynier tym chętniej będzie dzielił się wiedzą, im bardziej widoczne będą płynące z tego korzyści.

Naturalnym zjawiskiem w firmach jest wzajemna konkurencja. Często jednak przekracza ona granice zdrowej rywalizacji i zamiast motywować pracowników, sprawia, że starają się oni zatrzymać wiedzę i wypracowane praktyki dla siebie lub swojego działu. Wiedza zamiast elementem rozwoju staje się kartą przetargową.

Upadek kultury dzielenia się wiedzą na szczęście nie wywołuje technologicznego uwstecznienia IT. Niewątpliwie jednak spowalnia i blokuje rozwój wielu inżynierom.

Prowadząc rozmowy rekrutacyjne wielokrotnie rozmawiałem z osobami, które nazywam „papierowymi inżynierami”. Dyplomy i certyfikaty mają, ale ich wiedza i doświadczenie nie wychodzą poza zakres książek, kursów i zadań laboratoryjnych. To, że coś zadziała w labie i świetnie wygląda w prezentacjach handlowych, nie znaczy, że zadziała w środowisku produkcyjnym. Ile wdrożeń, tyle problemów i nieoczekiwanych sytuacji. Dlatego potrzebujemy nie tylko transferu wiedzy, ale i mówienia o błędach i problemach niezależnie od tego, ile lat jesteśmy na rynku pracy. I mentorów, którzy młodym adeptom pomogą w rozwoju i szukaniu odpowiedzi.

Artykuł został opublikowany na łamach IT Professional.

Więcej tekstów z IT Professional