Odjeżdżający pociąg
Ten moment, gdy w filmie bohater biegnie, przelatuje przez bramki kontroli biletów i oszalałym tempem wpada na peron goniąc w stronę powoli ruszającego pociągu. Te kilka chwil, które sprawiają, że aż zaciskamy palce u nóg w zniecierpliwieniu oczekując czy uda mu się zdążyć, czy też nie … A przecież wystarczyło wyjść pięć minut wcześniej z domu!
Podobnie jest z rynkiem IT i jego oczekiwaniami – również, jak ten metaforyczny pociąg, nie będzie on na nas czekał i bezczelnie odjedzie. Wystarczy przegapić moment i nasze umiejętności sczerstwiają stając się kuszące, jak zeszłotygodniowa kromka chleba pozostawiona na zalanym słońcem oknie. Jak się ustrzec tego przeterminowania i sprawić, że będziemy mieli limuzynę na peronie, miejsce w pierwszej klasie i concierge z offshore?
Odpowiedz jest prosta – trzymać rękę na pulsie i nie zachowywać się jak hiszpańska inkwizycja w stosunku do nowych idei w IT. Oczywiście to, co aktualnie mamy na pewno jest najlepsze i nic więcej nam nie potrzeba, warto jednak pamiętać, że bardzo podobne argumenty podnoszono, gdy Edison chciał opatentować żarówkę. Postęp, którego doświadczamy w IT jest ogromny, nowe technologie wyrastają, jak kartele narkotykowe w Boliwii. Nie można negować tego, że świat się zmienia i aby nadążyć za nim musimy wyjść tą chwilę wcześniej, po pierwsze żeby zdążyć, po drugie, żeby nie być ostatnimi. Co więcej, gdy rozejrzymy się dokoła może się okazać, że odkrywamy koło, a nasze własne rozwiązania są okrutnie odtwórcze i można to zrobić szybciej, lepiej i stabilniej.
Przykładem w tej kwestii może być oprogramowanie do automatyzacji instalacji i utrzymania, jakim jest produkt firmy Puppet Labs. W Polsce uznawany za coś tajemniczego, niepotrzebnego, zbyt zawiłego, generalnie sci-fi. Warto jednak się przełamać, zdjąć białą szpiczastą czapkę, przygasić stos i wyjść ze świętego oficjum, może się bowiem okazać, że taki Puppet rozwiąże mnóstwo spotykanych, na co dzień problemów. Kolejnym przykładem jest OpenStack, oprogramowanie szczególnie wzgardzone na naszym rynku. Zarówno od strony programistycznej jak i administracyjnej. OpenStack oszałamiająco rozwija się za naszymi granicami, w Polsce natomiast wiedza o nim jest nikła, mimo, że produkt nie jest rzeczą „nową” – w lipcu tego roku skończył on cztery lata. Dzieje się, tak być może dlatego, że pomyślne wdrożenie jego rewelacyjnej idei, wymaga dojrzałego, kompleksowego podejścia do całokształtu zarówno infrastruktury IT, aplikacji, jak i wysokiej świadomości procesów biznesowych rządzących przedsiębiorstwem… procesów, które najczęściej trzeba zmienić.
Kolejny przykład dotyczy automatyzacji dostarczania aplikacji i oprogramowania zwanego Docker, które podbija serca naszych kolegów zza Oceanu. W uproszczeniu ujmując pozwala ono w sposób zautomatyzowany budować niezależne od siebie kontenery w systemie Linux zawierające w sobie wszystko, co potrzebne do uruchomienia aplikacji, jej testów, czy w końcu szybkiego przekazania na produkcje. Można to przyrównać do starego sprawdzonego jail/chroot w wydaniu LXC tyle tylko, że w wysoce zautomatyzowanej formie z niebo wygodniejszym w użyciu interfejsem. Idąc dalej drogą wymieniania technologii, które redefiniują IT w Zasiedmiogórogordzie natrafiamy na Ceph, czyli darmową platformę dystrybuowanego storage. Działanie tego oprogramowania można zobrazować na przykładzie klastra kilkunastu serwerów wyposażonych w lokalne dyski twarde dostarczających za pomocą Ceph jeden, spójny, obiektowy, blokowy lub plikowy zasób dyskowy. System ten został tak zaprojektowany, aby można było go używać na dowolnym sprzęcie, na którym uruchomi się Linux. Zaimplementowane mechanizmy bezpieczeństwa sprawiają, że system niema jednego punktu awarii.
Jak widać, trzeba się rozglądać, gdyż niedługo może się okazać, że zwykła umiejętność zainstalowania serwera, systemu operacyjnego czy hypervisora to trochę za mało, a pociąg już wjeżdża na stacje… i za chwilę będzie tylko czekać na gwizdek.
Felieton został opublikowany na łamach IT Professional.
What I recommend
Cloud Field Day 21: Too many clouds